Dlaczego nie polecam zasilaczy firmy Take Me

Zasilacze Take Me cieszą się słusznie złą opinią (porównałbym ją nawet do opinii o zasilaczach firmy Codegen), natomiast niestety cieszą się również dużą popularnością. Wynika to z faktu montowania najgorszej jakości podzespołów do komputerów supermarketowych, gdzie najważniejsze są jedynie liczby (cena oraz ilość rdzeni, megaherców czy gigabajtów). Tak więc wszystkim posiadaczom wyżej wymienionych maszyn polecam udanie się do serwisu komputerowego od razu po zakończeniu gwarancji. Tam wymienią co trzeba i znacząco obniżą szanse utraty danych, a nawet pożaru.

Oto dowód w kilku zdjęciach, z jakim sprzętem mamy do czynienia:

IMG_2155

 

Tak mniej więcej wygląda fragment obudowy zasilacza Take Me 400 z pokaźnie wyglądającym filtrem w części pierwotnej.

IMG_2156

 

Filtr jest ciężki, co wzbudza zaufanie do całego zasilacza. Dobre filtrowanie – lepszy zasilacz. Jednak gdy otworzymy plastikowy korpus:

IMG_2157

Okazuje się że to jedna wielka ściema. Kabelek wchodzi, oraz od razu wychodzi.

IMG_2158

Całości masy (ok. 140g) dodaje kawałek jakiegoś stopu. Jakoś nie znalazłem nigdzie informacji, jakoby skutecznym sposobem filtrowania zakłóceń było umieszczenie obok kabla kawałka żużlu.

 

Ładowarka Li-Ion we wtyku USB

Swego czasu zakupiłem taką oto latarkę:

latarka

Jest to model BL-8606 z popularną diodą Cree XM-L. Zasilana jest z jednego akumulatorka Li-Ion 18650 – napięcie nominalne to 3,7V. Latarka spisuje się bardzo dobrze, jasność jest bez zastrzeżeń. Jakość wykonania samej latarki jest bardzo dobra. Nie można niestety tego powiedzieć o pozostałych akcesoriach. Ładowarka sieciowa uległa po pewnym czasie uszkodzeniu. Na domiar złego, dioda LED wskazująca stan naładowania po podłączeniu latarki zapalała się na zielono – sugerując pełne naładowanie akumulatora. Z tego powodu pierwsze oskarżenie padło na akumulator oraz samą latarkę. Dopiero po zmierzeniu napięcia na wtyku kabla ładowarki wyszło na jaw w czym rzecz – ładowarka była niesprawna, a dioda statusu zapalała się pod wpływem resztki energii akumulatora.

Same akumulatorki są bardzo wdzięczne. Wysokie napięcie z jednego ogniwa (~3,7V), brak efektu pamięciowego, dobry stosunek waga/pojemność to niektóre z ich zalet. Ja uzyskałem ich 6 sztuk z rozebrania baterii od laptopa Asus. W środku znajdowało się 6 sprawnych ogniw o wymiarach 18650. Niesprawny był za to kontroler, przez co laptop mimo pełnego naładowania wyłączał się po kilku minutach.

Czas więc było postarać się o nową ładowarkę. Proces poprawnego ładowania akumulatorów Li-Ion oraz Li-Poly jest dosyć skomplikowany w realizacji. Polega on, w skrócie, na dwóch etapach: ładowania stałym prądem do odpowiedniego napięcia, a następnie stałym napięciem. Ponieważ zależało mi na jak najbardziej poprawnym procesie ładowania, moją uwagę zwróciły wyspecjalizowane układy firmy MicroChip, a dokładniej kość MCP 73831:

schemat

Rysunek powyżej przedstawia typowy schemat budowy ładowarki Li-Ion, zaczerpnięty z noty katalogowej. Jak widać, jest on banalnie prosty. Rezystor podpięty pomiędzy końcówkę PROG (pin 5) a masę ustala maksymalny prąd ładowania. Dla wartości 2kΩ wynosi on 500mA i jest to maksymalny prąd dla tego układu. Chcąc zmniejszyć prąd, zwiększamy wartość opornika. W nocie katalogowej znajduje się zarówno wzór jak i wykres pomocny przy jego doborze. Dioda LED informuje o statusie pracy – zapalona oznacza ładowanie, zgaszona koniec ładowania. Napięcie ładowania zależy od wersji układu – dla użytej przeze mnie MCP73831T-2 wynosi 4,2V i jest to napięcie odpowiednie dla moich akumulatorków. Większość akumulatorów Li-Ion o napięciu nominalnym 3,7V przy pełnym naładowaniu wykazuje 4,2V, a przy pełnym rozładowaniu 2,75V. Dalsze rozładowanie prowadzić może do nieodwracalnego uszkodzenia akumulatora, natomiast przeładowanie grozi nawet wybuchem. Na szczęście układ firmy Microchip jest w pełni automatyczny. Ładowarkę najwygodniej zasilać napięciem 5V. Z tego powodu, postanowiłem zamontować ją we wtyku USB. Gniazda USB dostępne są powszechnie: komputer, zasilacze wtyczkowe, posiadam nawet takie gniazdo w moim samochodzie. Z tego względu jest to bardzo wygodne rozwiązanie. Z gniazda USB 2.0 możemy pobrać nawet 500mA prądu, a więc dokładnie tyle, ile potrzebujemy – sam układ w najgorszym przypadku pobierze 1,5mA, natomiast dioda LED tyle, jakim opornikiem ją podłączymy. Ja użyłem 1kΩ, a więc pobór prądu z USB wyniesie maksymalnie 503mA czyli z różnicą mniejszą od 1%. Dodatkowo podejrzewam, że opornik programujący ma wartość trochę większą od wspomnianych 2kΩ. W razie obaw zawsze można zastosować opornik o wyższej wartości. Można też nie montować diody LED, jednak mimo niedogodności z montażem warto mieć informację o działaniu ładowarki.

Oto zmontowany układ we wnętrzu gniazda:

ladowarka

Układ MCP73831 posiada w tym wypadku „większą” obudowę, tj. SOT-23-5. Model został zamontowany na kawałku laminatu. Ścieżki nie zostały wytrawione, a jedynie wyżłobione zostały przerwy pomiędzy nimi. Niestety aktualnie mam utrudnione możliwości wykonania termotransferu, przede wszystkim przez brak drukarki laserowej, Wszystkie użyte elementy posiadają obudowy SMD, natomiast jest możliwe polutowanie układu zwykłą lutownicą. Kondensatory pochodzą z uszkodzonej płyty głównej komputera z podstawką Intel 775; położone są w oknie podstawki. W moim przypadku mają one wartości 10μF, ale nie stanowi to żadnego problemu. Nad diodą LED w plastiku obudowy wtyku USB został wywiercony otwór (średnica ok. 1mm, wiertłem do płytek drukowanych), jako „okno”. Całość, łącznie z wspomnianym otworem została zaklejona przezroczystym klejem na gorąco.

Koszt wykonania Ładowarki można zamknąć w 10zł. Wyjdzie jeszcze taniej, gdy otrzymamy układ MCP73831 jako próbki (sample) testowe. Ja w ten sposób właśnie otrzymałem tą ładowarkę. O sample można ubiegać się na stronie Microchip. Sam układ nie jest też specjalnie drogi, bo kosztuje ok. 5zł. Tak więc za śmieszne koszty uzyskujemy wygodną oraz optymalną z punktu widzenia procesu ładowania ładowarkę.

Klucze SSH i 'server refused our key’

Rozwiązanie problemu, gdy wygenerowaliśmy parę kluczy za pomocą PuttyGen, a mimo wrzucenia klucza publicznego na serwer dalej nie chce wejść i wyświetla komunikat:
server refused our key

  1.  Przygotuj odpowiednio klucz publiczny. Oto postać z PuttyGen:
    ---- BEGIN SSH2 PUBLIC KEY ----
    Comment: "rsa-key-20121112"
    AAAAB3NzaC1yc2EAAAABJQAAAIEAxwD8/OOHou6HpF/Bk0AUufpHm9WNoSMn3tBZ
    X6awiyD236LqTgLOkwmQbec1Jmam6f/xi0VcXRyWM1jjug+GKdzooW87WYVIqA/J
    HKJ1sq6CYs2IybwAejUvsFzqKBlEaEREksQOZwS0W2OKqJeZJJ3cMmJFl606RRTJ
    aM1LiNE=
    ---- END SSH2 PUBLIC KEY ----
  2. Usuń dwie pierwsze oraz ostatnią linie:
    AAAAB3NzaC1yc2EAAAABJQAAAIEAxwD8/OOHou6HpF/Bk0AUufpHm9WNoSMn3tBZ
    X6awiyD236LqTgLOkwmQbec1Jmam6f/xi0VcXRyWM1jjug+GKdzooW87WYVIqA/J
    HKJ1sq6CYs2IybwAejUvsFzqKBlEaEREksQOZwS0W2OKqJeZJJ3cMmJFl606RRTJ
    aM1LiNE=
  3. Połącz pozostałe linie w jedną:
    AAAAB3NzaC1yc2EAAAABJQAAAIEAxwD8/OOHou6HpF/Bk0AUufpHm9WNoSMn3tBZX6awiyD236LqTgLOkwmQbec1Jmam6f/xi0VcXRyWM1jjug+GKdzooW87WYVIqA/JHKJ1sq6CYs2IybwAejUvsFzqKBlEaEREksQOZwS0W2OKqJeZJJ3cMmJFl606RRTJaM1LiNE=
  4. Dopisz na początku ssh-rsa
    ssh-rsa AAAAB3NzaC1yc2EAAAABJQAAAIEAxwD8/OOHou6HpF/Bk0AUufpHm9WNoSMn3tBZX6awiyD236LqTgLOkwmQbec1Jmam6f/xi0VcXRyWM1jjug+GKdzooW87WYVIqA/JHKJ1sq6CYs2IybwAejUvsFzqKBlEaEREksQOZwS0W2OKqJeZJJ3cMmJFl606RRTJaM1LiNE=
  5. Umieść taką linijkę w pliku ~/.ssh/authorized_keys. Zwykle to będzie jedyna jego zawartość.
  6. Nadaj plikowi odpowiednie uprawnienia:
    chmod 600 authorized_keys
  7. Nadaj folderowi .ssh odpowiednie uprawnienia:
    cd ..
    chmod 700 .ssh
  8. To wszystko. Teraz powinno już śmigać. Testowane na popularnym hostingu D2.pl. Na hostingu Az.pl nie ma problemu, bo panel administracyjny umożliwia stworzenie kluczy, i wszystko działa od razu.

rm: cannot remove `plik’: Permission denied

Dzisiaj zdarzył mi się taki przypadek:

Dotychczas uważałem linuksowe polecenie rm zwłaszcza pod postacią

rm -rf

jako bezwzględne. Tymczasem dzisiaj taka niespodzianka:

rm: cannot remove `plik': Permission denied

Sprawdzam właściciela pliku za pomocą

ls -la

jednak wszystko się zgadza; także uprawnienia są OK. Na wszelki wypadek:

chmod 777 plik

Jednak nic nie pomaga. Co się okazuje? Do usunięcia pliku nie wystarczą same uprawnienia do niego, ale także odpowiednie do katalogu, w którym się znajduje. Ustawienie odpowiednich uprawnień dla nadrzędnego folderu załatwiło sprawę.

Natychmiastowe przekierowanie na inną stronę za pomocą PHP

Ten krótki skrypt pozwoli przekierować osobę pod inny adres:

<?php
header("Location: http://redirect-page.com/");
?>

Plik z rozszerzeniem .php zawierający ten kod zapisujemy w odpowiednim miejscu na serwerze.

Uwaga! Plik nie może zawierać innych znaków poza obszarem znaczników php.
Przekierowanie jest praktycznie natychmiastowe.

BSOD Przez wtyczkę Adobe Flash na komputerach z kartą graficzną od nVidia

Jeśli podczas grania w gry internetowe lub oglądania filmów na Youtube wyświetli się niebieski ekran, to rozwiązanie może pomóc. Problem dotyczy tylko niektórych przypadków i nie zdarza się zawsze. Jest on spowodowany jakąś tajemniczą niezgodnością pomiędzy wtyczką Adobe flash a sterownikami kart graficznych nVidia. Należy więc wyłączyć akcelerację sprzętową wtyczki:
1. Odwiedź dowolną stronę z obiektem flash, na której nie zdarzyła Ci się awaria, np. http://www.adobe.com/software/flash/about/
2. Kliknij prawym przyciskiem myszy na obiekt flash (animację), z menu wybierz „Ustawienia…”
3. Na pierwszej zakładce odznacz opcję „Włącz przyspieszanie sprzętowe”.
4. Przetestuj ustawienia.

Porada nie daje 100% pewności, ale jest ona łatwa i nieinwazyjna, poza tym nie są znane inne sposoby na ten poważny problem. Być może w kolejnych aktualizacjach wtyczki lub sterowników zostanie to naprawione. Usterka jest znana w systemie Windows XP.

Najmniejsza latarka

Prototyp wykonanej przeze mnie (virtmedia.pl) najmniejszej latarki.

Schemat:

Schemat układu "Joule Thief"

Do budowy zostały użyte elementy SMD (LED, rezystor 1kΩ, tranzystor BC847), własnoręcznie nawinięty transformator na rdzeniu ferrytowym w kształcie pierścienia oraz bateryjka zegarkowa LR41.Schemat użytej tu przetwornicy, która jest w stanie zasilić diodę LED już przy napięciu pracy rzędu 0,6V, można odnaleźć w internecie pod hasłem „Joule thief”. Cała latarka ma wymiary 8x8x10mm. Jako źródło światła można użyć LED-ów dowolnego koloru.

Żarty informatyczne

Przedstawiam Wam programy służące do robienia dowcipów innym osobom korzystającym z komputera. Nie są to wirusy, nie kasują żadnych plików, nie rozprzestrzeniają się, ani nie są szkodliwe po wyłączeniu. Każdy z tych niewielkich programów wykonuje zamieszczoną w opisie czynność. Nie posiadają one żadnego widocznego okna, więc aby je zamknąć należy użyć managera zadań (Ctrl+Alt+Del), zakładka „procesy”. Programy zostały napisane w Delphi, działają na systemach Windows od 98 do Windows 7. Nie wymagają uprawnień administracyjnych. Programy udostępniam na licencji GNU GPL, kody źródłowe mogę przesłać zainteresowanym

zarty_informatyczne_full.zip – Pobierz wszystkie programy-żarty na raz!

  1. klikacz – Program w losowych odstępach czasu wywołuje kliknięcia w różnych miejscach na ekranie.
  2. SwapMouseRandom – Program w losowych odstępach czasu zamienia przyciski myszy: lewy z prawym i na odwrót.
  3. StartRestore – Program naprawiający „szkody” po uruchomieniu programów StartMoverAuto oraz StartMover.
  4. StartMoverAuto – Program w losowych odstępach czasu przemieszcza przycisk „Start” na pasku zadań.
  5. StartMover – Program po najechaniu kursorem na przycisk „Start” przesuwa go w losowe miejsce na pasku zadań.
  6. Mychamagnesik – Program powoduje „silne przyciąganie” kursora myszki do losowego punktu na ekranie.
  7. GradientDesk – Program w losowych odstępach czasu „zamalowuje” pulpit gradientem.
  8. FlashPoint – Program miga diodami klawiatury.
  9. Convultor – Program wywołuje „konwulsje” otwartych okien pulpitu.
  10. CDMachacz – Program co chwila wysuwa oraz wsuwa tackę napędu optycznego. Program niezbyt dobrze funkcjonuje na laptopach.
  11. Brzeczyk – Program wywołuje losowe dźwięki z komputera.

Milej zabawy! 🙂

Neverhood na Windows 7

Pewnie nie tylko ja lubię sobie pograć w klasyki gier. Do tej kategorii zalicza się również gra Neverhood. Oryginalnie została ona wydana pod system Windows 95, co prawie na pewno oznacza kłopoty z uruchomieniem jej na nowoczesnym sprzęcie i oprogramowaniu. Gra po zainstalowaniu uruchamia się, ale ma duże kłopoty z kolorami:

Nie wystarczają tu jedynie sztuczki z zakładką „Zgodność”. Aby w pełni cieszyć się grą, należy pobrać te oto archiwum:
WAVistaWin7
Znajdujący się w nim program wypakowujemy do katalogu z zainstalowaną grą. Teraz zmieniamy nazwę pliku gry z

nhc.exe

na

wa.exe

Po czym klikamy prawym klawiszem myszy na ten plik, wybieramy „Właściwości” -> zakładka „Zgodność” i ustawiamy następujące opcje:

  • Uruchom ten program w trybie zgodności z: Windows 95
  • Uruchom w 256 kolorach

I to wszystko. Grę uruchamiamy za pomocą programu „WAVistaWin7.exe”. Proponuję więc umieścić do niego skrót np. w Menu Start.

Miłej zabawy w plastelinowym świcie!

Naprawa niepoprawnych nazw plików

Dziś zauważyłem, że w katalogu „Pobrane” znajdują się pliki, które w nazwie, za rozszerzeniem, posiadają znak spacji. Plików takich nie dało się usunąć ani poprzez Explorera, ani Total Commanderem Za każdym razem wyskakiwał komunikat o nieznalezieniu pliku. Rozwiązaniem problemu okazał się darmowy program DirectoryFixer
Program działa w linii komend, przyjmując jako parametr folder zawierający uszkodzone nazwy plików. Uruchamianie interpretera poleceń je było jednak konieczne, wystarczyło przeciągnąć folder na ikonkę z programem. Po chwili ukazało się czarne okno konsoli, należało wprowadzić słownie wielkimi literami „YES”, a po chwili nazwy zostały poprawione.